sobota, 21 stycznia 2012

Która liga dla smakoszy?



Od lat trwają spekulacje, która z lig piłkarskich jest najsilniejsza. Ostatnimi czasy grono kandydatów, którzy aspirują do miana najmocniejszej ligi zawężało się do dwóch, mianowicie angielskiej i hiszpańskiej. Oczywiście jest sporo ekspertów, którzy twierdzą, że liga włoska lub niemiecka są najsilniejsze. Zastanawiającym jest, jakiemu klubowi kibicują... Milan? Bayern? Pozostawmy już brak umiejętności oddzielenia sympatii klubowych od trzeźwego umysłu i przejdźmy do meritum.

Barcelona po raz kolejny wygrywa Ligę Mistrzów. Piękna gra, wirtuozeria, maestria, tylko to można usłyszeć na ich temat w mediach. No i oczywiście Messi tu, Messi tam, otwierasz lodówkę, a tam kolo kefiru stoi boski Lionel. Drugi zespół, którego kadra budzi podziw, to Real Madryt. Kiedy patrzy się na ławkę rezerwowych, ma się wrażenie, że zespół złożony jedynie ze zmienników „Królewskich”, mógłby powalczyć o wysoką lokatę w Lidze Mistrzów. Pojedynki między tymi klubami śledzi cała Europa. Zarówno fan Milanu, pan Tomek, jak i jego żona, która nie jest w stanie wytłumaczyć, co to spalony. Wszyscy włączają telewizję i śledzą piłkarskie święto. Piękne bramki, kombinacje i cała gama nietuzinkowych zagrań. Na trybunach jęki zawodu, a w pubach zyski pomnożone kilkakrotnie. Jednak co dzieję się równolegle? O tym już nikt nie pamięta.


Otóż równolegle swój arcyciekawy pojedynek gra Levante z Zaragozą. Dwie potęgi, niesłychanie silne zespoły, których jest o wiele więcej, wystarczy spojrzeć w tabelę od miejsca czwartego, może piątego? Każda z tych drużyn, wychodząc na mecz z Realem czy Barceloną, mogłaby mieć na koszulkach napis: „byle nie 0:5, por favor”. Różnica w poziomie, jaki reprezentują drużyny z czołówki tabeli względem zespołów plasujących się na dalszych pozycjach jest kolosalna. Ba, to przepaść, która z roku na rok wydaję się być większa. Co w tym czasie dzieje się w Anglii?

Tutaj sensacja goni sensację. Tylko czy sensacja, to akurat dobre słowo? Bo kiedy Stoke pokonuje Chelsea czy Manchester United, nikt nie mówi o cudzie, tylko o niesamowitej walce zespołu z Britannia Stadium. Kiedy Wolves urywa punkty Liverpoolowi, to następnego dnia nie jest to na okładkach gazet. W przypadku porażki Barcelony w lidze, możemy przeczytać o tym w każdej gazecie, chwilami mam wrażenie, że strach kupić „Przyjaciółkę”, bo i tam przeczytamy coś o wielkim kryzysie w Katalonii. Tutaj nie ma ewidentnych faworytów. Nie ma zespołów, które poddają się przed meczem. Jest walka od pierwszego, do ostatniego gwizdka sędziego.

Podsumowanie sił lig wydaję się dość banalne. Jeśli chodzi o rodzynki, to najlepsze są te z Hiszpanii, natomiast jeśli chodzi o całe ciasto, to angielski wyrób smakuje najlepiej. Dla nas, kibiców jedynym zmartwieniem jest to, że jeśli mówimy o jakości polskich wypieków, od lat z piekarnika wychodzi zakalec.

Autor: Rafał Kuliga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Właściciel bloga nie ponosi odpowiedzialności za treści zawarte w komentarzach...